Na co dzień zabiegana i oblegana z niemal każdej strony Ewa ucieka, kiedy tylko może do rodzinnych stron. Wie, jak ważna jest równowaga wewnętrzna i dbanie o komfort psychiczny. Ciągle powtarza swoim fanom, aby kochali przede wszystkim siebie i akceptowali siebie nawet a może przede wszystkim w te gorsze dni.
Niejednokrotnie widzę w Waszych postach słowa pełne negatywnych emocji, skierowane do siebie samych...Nigdy nie zwracaj się do siebie, ze słowami pełnymi niezadowolenia, czy agresji...Bądź w stosunku do siebie wyrozumiała i życzliwa.. Zawsze!
- napisała Ewa na swoim Instagramie.
Podkreśla również przy każdej możliwej okazji, że powinniśmy mniej narzekać, a zacząć dziękować i cieszyć z tego co mamy. Wydawałoby się prozaiczne sprawy, o których na co dzień zapominamy i zatracamy je w pędzie po więcej i więcej.
Bo życie już od pierwszego dnia, to loteria. Zapominamy, ile mamy szczęścia, rodząc się sprawni fizycznie i umysłowo, w bezpiecznym domu. Często to co zdaje nam się być podstawowe i gwarantowane, jest bezcennym darem, za który powinnyśmy być wdzięczni. Nie patrz na swoje szczęście, przez pryzmat rzeczy materialnych, przez status społeczny, przez liczby zer na koncie. Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie miał więcej. Porównywanie się z tą osobą, zawsze będzie powodowało uczucie niedosytu, braku..niesprawiedliwości. Odpuść skupianie się na tym, czego nie masz. Jeśli masz sprawne ciało i umysł, dach nad głową, to już na tym etapie, wygrałaś na loterii
- mówi Ewa Chodakowska.
To nie są puste słowa. Pomimo tego, że zawsze znajdzie się ktoś, kto zarzuci, że łatwo mówi się tak osobie, która osiągnęła pewny status finansowy i popularność, ja wiem, że Ewa jest prawdziwa w tym, co mówi i robi w każdym calu. Skąd wiem? Mam porównanie, z dawnych lat i z dzisiaj.
Ewę znam z lat młodzieńczych, kiedy to nie była jeszcze popularną trenerką całej Polski. Zawsze była duszą towarzystwa, z uśmiechem od ucha do ucha, skorą do wszelkich szaleństw, jakie wpadły komukolwiek do głowy.
Jak zaczynała swoją przygodę z fitness, z treningami?
Pamiętam, jak dostałam od Ewki wiadomość, w której opisany był zestaw ćwiczeń. Krok po kroku, ilość powtórzeń, jak dokładnie ułożyć nogi i jak oddychać. Obok opisu były odręczne rysunki każdej z pozycji do wykonania. Kreska, kreska i mała główka. W wiadomości była też prośba, aby ćwiczyć przez jakiś czas i odpisać jej jak się czuję po ćwiczeniach i czy widać jakiekolwiek efekty. Pomyślałam wtedy "cała szalona Ewa!" Ćwiczenia wykonałam, a swoje spostrzeżenia ujęłam w wiadomości zwrotnej. Dostałam milion serduszek i buziaków w podziękowaniu.Bacznie obserwowałam to, co dzieje się u Ewy. Ona po prostu robiła to, co kocha i sprawiało jej to ogromną frajdę. Była w tym tak prawdziwa, że nic dziwnego, że porwała ze sobą tłumy. Doskonale wiedziała, czego chce i uparcie do tego dążyła. Własnym wysiłkiem i tonami przelanego na macie potu. Cieszyłam się wtedy z nią jak dziecko, odkładając mokry od potu ręcznik na fotel. Tak ćwiczyłam razem z nią, bo nikt tak jak ona nie motywował mnie do ruszenia tyłka z kanapy.
Gdy wyszedł jej program treningowy "Skalpel" kupiłam go i od pierwszego dnia zaczęłam ćwiczyć. Jej słowa "pięknie!" "Dobrze! Dasz radę" motywowały jak nic innego. A w dodatku to była nasza Ewcia sanoczanka!
To wszystko, co osiągnęła jest efektem ubocznym jej zapału i prawdziwości robienia tego, co kocha i w co wierzy. Nigdy nie instruuje "na sucho", zawsze jest ze swoimi fanami na macie, tak samo wylewa tony potu i tak samo odczuwa przypływ endorfin po zakończonym programie. Zmęczona, po całym dniu, późnym wieczorem nagrywa i pisze do swoich fanów, sama bez pomocy ludzi z zewnątrz.
Na tor lodowy wybrała się w towarzystwie swoich ukochanych siostrzeńców Vanessy i Alexa. To była wyśmienita obstawa, gdyż oboje trenowali w przeszłości short-track de facto na sanockim torze. Radości ze wspólnej jazdy było co niemiara.
Nie wiem ile kółek zrobimy, bo tak z Vani przycisnęłyśmy z ćwiczeniami, że bolą nas nogi
- powiedziała, wychodząc na lód Ewa.
Zrobili wiele kółek i szło im wyśmienicie! Obserwując ich poczynania na torze, mogłam znowu przekonać się, jak niezwykła więź ich łączy i jak wiele czerpią z bycia po prostu razem i jak to widać, że potrafią się cieszyć z tego.
Podczas każdej modlitwy, zawsze dziękowałam za to co mam. Nigdy o nic nie prosiłam. Dlatego nawet wtedy, kiedy zdawało się, ze nie mam nic, a droga wiodła stromo pod górę, CZUŁAM ZE MAM WSZYSTKO. MAM W SOBIE OGROM CIEPŁA, którym chętnie się z Tobą podzielę. Chciałabym Cię nim ogrzać. Zaprosić do naszego domu. Przytulić najmocniej jak potrafię. Zapewnić ze wszystko się ułoży. Porwać Cię na sanki, łyżwy, na wyprawę w Bieszczady. Zrobić razem pierniki. Powygłupiać się przy choince. Podzielić się z Tobą miłością i beztroską. Sprawić, ze na chwile zapomnisz o swoich problemach i odetchniesz z ulgą. CHCIAŁABYM MIEĆ TAKĄ MOC. Już najwyższa pora, żeby DOBRO ZACZĘŁO ZWYCIĘŻAĆ
- napisała Ewa na swoim Instagramie, publikując rolkę świąteczną.