Mistrzynią w nawlekaniu koralików i tworzeniu koralikowej biżuterii jest bez wątpienia Ewelina Matusiak-Wyderka – nazywana „Calineczką”. Lidia Tul-Chmielewska rozmawia z nią o jej przygodzie z karpacką krywulką.
LTC: Czym jest krywulka?
EMW: To najbardziej eksponowana część łemkowskiego stroju, ozdoba niepodobna do innych. Wytwarzana ręcznie z maleńkich koralików w Karpatach od Łemkowszczyzny po Huculszczyznę. Najbardziej ozdobna i bogata może składać się nawet z pięciu tysięcy koralików. Każdy równy wielkością drugiemu i każdy tak samo ważny.
By wykonać krywulkę potrzeba precyzji, wyobraźni przestrzennej i nade wszystko - ogromu cierpliwości. To naszyjniki plecione z bardzo drobnych kolorowych koralików. To tradycyjna ozdoba stroju kobiecego, rodzaj szerokiego kołnierza. W tej technice każdy jeden koralik jest ręcznie nawlekany. Sztuka splatania wywodzi się między innymi z tradycyjnej techniki łemkowskiej. Dawniej misternie wykonane krywulki, noszone przez łemkowskie dziewczęta, świadczyły o ich zamożności.
LTC: Jak trafiłaś w Bieszczady?
EMW: To najbardziej eksponowana część łemkowskiego stroju, ozdoba niepodobna do innych. Wytwarzana ręcznie z maleńkich koralików w Karpatach od Łemkowszczyzny po Huculszczyznę. Najbardziej ozdobna i bogata może składać się nawet z pięciu tysięcy koralików. Każdy równy wielkością drugiemu i każdy tak samo ważny.
Urodziłam się w Wałbrzychu, wychowałam w Głuszycy, w Górach Sowich. W Bieszczady przyjechałam z koleżanką pochodzić po górach. W jednym ze schronisk poznałam mojego obecnego męża – chłopaka stąd. Byliśmy bardzo młodzi i bardzo w sobie zakochani. Na tyle mocno, że nasz związek przetrwał kilka lat na odległość i bardzo chciałam się przenieść w Bieszczady. Po 20 latach znajomości z miłością wzajemną bywa różnie,…ale nadal jesteśmy razem i mamy 3 dzieci.
Mieszkaliśmy wiele lat w Bieszczadach: najpierw Żłobek, później Dźwiniacz i Orelec. Od ubiegłego roku mieszkamy we własnym domu, w Woli Sękowej, choć tak naprawdę cały czas jesteśmy trochę w Bieszczadach, a trochę ten Beskid Niski.
LTC: Czy tylko pasja? Jakie są losy Twojego "koralikowania"?
EMW: To najbardziej eksponowana część łemkowskiego stroju, ozdoba niepodobna do innych. Wytwarzana ręcznie z maleńkich koralików w Karpatach od Łemkowszczyzny po Huculszczyznę. Najbardziej ozdobna i bogata może składać się nawet z pięciu tysięcy koralików. Każdy równy wielkością drugiemu i każdy tak samo ważny.Zdecydowanie pasja. Wiesz jak to jest… robisz w życiu różne rzeczy i podejmujesz różne wybory, właściwie nie wiadomo do końca, dlaczego takie a nie inne. A potem wszystko się ze sobą magicznie łączy…I tak powstaje krywulka
LTC: Dlaczego akurat "krywulka?
EMW: To najbardziej eksponowana część łemkowskiego stroju, ozdoba niepodobna do innych. Wytwarzana ręcznie z maleńkich koralików w Karpatach od Łemkowszczyzny po Huculszczyznę. Najbardziej ozdobna i bogata może składać się nawet z pięciu tysięcy koralików. Każdy równy wielkością drugiemu i każdy tak samo ważny.ulka była dla mnie jak olśnienie, odkrycie. Lubiłam koralikowanie, zaczynałam od indiańskich bransoletek tkanych na krosnach, długich hipisowskich sznurów. Ale w Uniwersytecie Ludowym we Wzdowie zetknęłam się także z karpackim haftem krzyżykowym, którego ornamentyka i kolory bardzo mnie urzekły.
„Odkrycie” przeze mnie krywulki było połączeniem obu tych fascynacji. Kilka lat zajęło mi rozgryzienie do końca jak ją robić, żeby dobrze wyglądała i dobrze się układała. Wtedy nie było jeszcze licznych portali z craftingiem i tutoriali
LTC: Każda nazwa ozdoby inna?
EMW: Każda z tych nazw kryje za sobą konkretny region, kolorystykę i wzornictwo.
- Krywulka jest tradycyjną ozdobą Łemkiń. Jej podstawowym kolorem jest czerwień.
- Gerdany nosili Huculi a Hucułki przyozdabiały się sylianką.
- Drabynka jest ozdobą, która powstała na Bojkowszczyźnie.
LTC: Tworzysz oryginalne ozdoby według wzornictwa oraz barw. A tworzysz też tak zwane "wariacje"?
EMW: Taaak ! Bardzo lubię zwłaszcza w gerdanach poszaleć kolorystycznie, dobieram wtedy barwy jak w malowaniu obrazu. Często dobieram kilka odcieni jednego koloru i tworzę takie monochromatyczne kompozycje. Nieustająco inspirują mnie także wzory z karpackich haftów krzyżykowych.
LTC: Ile czasu wymaga zrobienie dużej krywulki?
EMW: Robienie krywulki to żmudna i pracochłonna technika. Każdy koralik trzeba nawlec po kolei i przeplatać koleje rzędy w mniej lub bardziej skomplikowane wzory. Zaczynam od krajki, potem robię połotenca, na końcu dorabiam gondoczky z większymi koralikami. Gerdan zazwyczaj robię na krośnie zaczynając od węższych pasków, kończę łącząc je ze sobą w tzw. medalion
LTC: Prowadzisz warsztaty. Ile trzeba poświęcić czasu na to by pod Twym okiem nauczyć się wykonywać krywulkę?
EMW: Zwykle na warsztatach powstają drobniejsze prace: bransoletki, niewielkie naszyjniki. Krywulka to nie tylko majstersztyk wykonania, ale i wiele godzin pracy. Warsztaty musiałyby trwać chyba tydzień.
LTC: Koralikowych ozdób mamy wiele na rynku, ale Twoje są rozpoznawalne. Dlaczego?
EMW: Naprawdę nie wiem? Każdy z twórców krywulek dobiera kolorystykę i wzory zgodnie z tym, co mu w duszy gra. Ja też do swoich prac przelewam kawałek siebie.
LTC: Gdzie w Bieszczadach możemy oglądać i nabyć Twoje prace? Gdzie w Polsce?
Współpracuję z bieszczadzkimi galeriami: Barak w Czarnej, Synagoga w Lesku, Fantasmagoria w Przysłupiu, Galeria Potoki w Solinie i Galerią przy Muzeum Bojków w Myczkowie.
W Polsce można zobaczyć moje prace tam, gdzie z nimi pojadę. Nie chciałam, żeby krywulka była powszechnie znaną pamiątką, którą można kupić we wszystkich turystycznych miejscowościach w kraju. Dlatego nie weszłam we współpracę z odleglejszymi galeriami. Chciałabym, żeby można było kupować te rzeczy w miejscach, gdzie one powstają.
LTC: Skąd nazwa Twojej pracowni?
EMW: Mieliśmy z Piotrkiem (mężem - przyp. red.) taki pomysł, żeby założyć w Bieszczadach Miodosytnię. Piotra ojciec założył pasiekę, my nastawialiśmy butle z miodami. Jakoś jednak nie powstał z tego mega rodzinny biznes, ale podobała nam się nazwa: staropolska, pięknie brzmiąca. Zostawiliśmy ją sobie.
Poszukajmy więc krywulek, gerdanów, bransoletek. Sami oceńcie czy Wam się podobają. Jedno jest pewne – prawdziwe krywulki to dzieło z Podkarpacia.