Koraliki to moja pasja.

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Kultura sztuka tradycja Absolwentka Uniwersytetu Ludowego we Wzdowie. W 2010 r. założyła pracownię artystyczną Miodosytnia. Zajmuje się tradycyjną biżuterią karpacką z koralików, prowadzi warsztaty i prezentacje multimedialno-sensoryczne związane z rękodziełem.

Mistrzynią w nawlekaniu koralików i tworzeniu koralikowej biżuterii jest bez wątpienia Ewelina Matusiak-Wyderka – nazywana „Calineczką”. Lidia Tul-Chmielewska rozmawia z nią o jej przygodzie z karpacką krywulką.

 

LTC: Czym jest krywulka?

 

EMW: To najbardziej eksponowana część łemkowskiego stroju, ozdoba niepodobna do innych. Wytwarzana ręcznie z maleńkich koralików w Karpatach od Łemkowszczyzny po Huculszczyznę. Najbardziej ozdobna i bogata może składać się nawet z pięciu tysięcy koralików.  Każdy równy wielkością drugiemu i każdy tak samo ważny.

 

By wykonać krywulkę potrzeba precyzji, wyobraźni przestrzennej i nade wszystko - ogromu cierpliwości. To naszyjniki plecione z bardzo drobnych kolorowych koralików. To tradycyjna ozdoba stroju kobiecego, rodzaj szerokiego kołnierza. W tej technice każdy jeden koralik jest ręcznie nawlekany.  Sztuka splatania wywodzi się między innymi z tradycyjnej techniki łemkowskiej. Dawniej misternie wykonane krywulki, noszone przez łemkowskie dziewczęta, świadczyły o ich zamożności. 

 

LTC: Jak trafiłaś w Bieszczady?

 

EMW: To najbardziej eksponowana część łemkowskiego stroju, ozdoba niepodobna do innych. Wytwarzana ręcznie z maleńkich koralików w Karpatach od Łemkowszczyzny po Huculszczyznę. Najbardziej ozdobna i bogata może składać się nawet z pięciu tysięcy koralików.  Każdy równy wielkością drugiemu i każdy tak samo ważny.

 

Urodziłam się w Wałbrzychu, wychowałam w Głuszycy, w Górach Sowich. W Bieszczady przyjechałam z koleżanką pochodzić po górach.  W jednym ze schronisk poznałam mojego obecnego męża – chłopaka stąd. Byliśmy bardzo młodzi i bardzo w sobie zakochani. Na tyle mocno, że nasz związek przetrwał kilka lat na odległość i bardzo chciałam się przenieść w Bieszczady. Po 20 latach znajomości z miłością wzajemną bywa różnie,…ale nadal jesteśmy razem i mamy 3 dzieci. 

 

Mieszkaliśmy wiele lat w Bieszczadach: najpierw Żłobek, później Dźwiniacz i Orelec. Od ubiegłego roku mieszkamy we własnym domu, w Woli Sękowej, choć tak naprawdę cały czas jesteśmy trochę w Bieszczadach, a trochę ten Beskid Niski. 

 

LTC: Czy tylko pasja? Jakie są losy Twojego "koralikowania"?

 

EMW: To najbardziej eksponowana część łemkowskiego stroju, ozdoba niepodobna do innych. Wytwarzana ręcznie z maleńkich koralików w Karpatach od Łemkowszczyzny po Huculszczyznę. Najbardziej ozdobna i bogata może składać się nawet z pięciu tysięcy koralików.  Każdy równy wielkością drugiemu i każdy tak samo ważny.Zdecydowanie pasja. Wiesz jak to jest… robisz w życiu różne rzeczy i podejmujesz różne wybory, właściwie nie wiadomo do końca, dlaczego takie a nie inne. A potem wszystko się ze sobą magicznie łączy…I tak powstaje krywulka

 

LTC: Dlaczego akurat "krywulka? 

 

EMW: To najbardziej eksponowana część łemkowskiego stroju, ozdoba niepodobna do innych. Wytwarzana ręcznie z maleńkich koralików w Karpatach od Łemkowszczyzny po Huculszczyznę. Najbardziej ozdobna i bogata może składać się nawet z pięciu tysięcy koralików.  Każdy równy wielkością drugiemu i każdy tak samo ważny.ulka była dla mnie jak olśnienie, odkrycie. Lubiłam koralikowanie, zaczynałam od indiańskich bransoletek tkanych na krosnach, długich hipisowskich sznurów. Ale w Uniwersytecie Ludowym we Wzdowie zetknęłam się także z karpackim haftem krzyżykowym, którego ornamentyka i kolory bardzo mnie urzekły.

 

„Odkrycie” przeze mnie krywulki było połączeniem obu tych fascynacji. Kilka lat zajęło mi rozgryzienie do końca jak ją robić, żeby dobrze wyglądała i dobrze się układała. Wtedy nie było jeszcze licznych portali z craftingiem i tutoriali 

 

LTC:  Każda nazwa ozdoby inna?

 

EMW: Każda z tych nazw kryje za sobą konkretny region, kolorystykę i wzornictwo. 

  • Krywulka jest tradycyjną ozdobą Łemkiń. Jej podstawowym kolorem jest czerwień.
  • Gerdany nosili Huculi a Hucułki przyozdabiały się sylianką.
  • Drabynka jest ozdobą, która powstała na Bojkowszczyźnie.
 

LTC: Tworzysz oryginalne ozdoby według wzornictwa oraz barw. A tworzysz też tak zwane "wariacje"?

 

EMW: Taaak ! Bardzo lubię zwłaszcza w gerdanach poszaleć kolorystycznie, dobieram wtedy barwy jak w malowaniu obrazu. Często dobieram kilka odcieni jednego koloru i tworzę takie monochromatyczne kompozycje. Nieustająco inspirują mnie także wzory z karpackich haftów krzyżykowych.

 

LTC:  Ile czasu wymaga zrobienie dużej krywulki? 

 

EMW: Robienie krywulki to żmudna i pracochłonna technika. Każdy koralik trzeba nawlec po kolei i przeplatać koleje rzędy w mniej lub bardziej skomplikowane wzory. Zaczynam od krajki, potem robię połotenca, na końcu dorabiam gondoczky z większymi koralikami. Gerdan zazwyczaj robię na krośnie zaczynając od węższych pasków, kończę łącząc je ze sobą w tzw. medalion

 

LTC: Prowadzisz warsztaty. Ile trzeba poświęcić czasu na to by pod Twym okiem nauczyć się wykonywać krywulkę?

 

EMW: Zwykle na warsztatach powstają drobniejsze prace: bransoletki, niewielkie naszyjniki. Krywulka to nie tylko majstersztyk wykonania, ale i wiele godzin pracy. Warsztaty musiałyby trwać chyba tydzień.

 

LTC: Koralikowych ozdób mamy wiele na rynku, ale Twoje są rozpoznawalne. Dlaczego?

 

EMW: Naprawdę nie wiem? Każdy z twórców krywulek dobiera kolorystykę i wzory zgodnie z tym, co mu w duszy gra. Ja też do swoich prac przelewam kawałek siebie. 

 

LTC: Gdzie w Bieszczadach możemy oglądać i nabyć Twoje prace? Gdzie w Polsce?

 

Współpracuję z bieszczadzkimi galeriami: Barak w Czarnej, Synagoga w Lesku, Fantasmagoria w Przysłupiu, Galeria Potoki w Solinie i Galerią przy Muzeum Bojków w Myczkowie. 

 

W Polsce można zobaczyć moje prace tam, gdzie z nimi pojadę. Nie chciałam, żeby krywulka była powszechnie znaną pamiątką, którą można kupić we wszystkich turystycznych miejscowościach w kraju. Dlatego nie weszłam we współpracę z odleglejszymi galeriami. Chciałabym, żeby można było kupować te rzeczy w miejscach, gdzie one powstają. 

 

LTC:  Skąd nazwa Twojej pracowni? 

 

EMW: Mieliśmy z Piotrkiem (mężem - przyp. red.) taki pomysł, żeby założyć w Bieszczadach Miodosytnię. Piotra ojciec założył pasiekę, my nastawialiśmy butle z miodami. Jakoś jednak nie powstał z tego mega rodzinny biznes, ale podobała nam się nazwa: staropolska, pięknie brzmiąca. Zostawiliśmy ją sobie.

 

Poszukajmy więc krywulek, gerdanów,  bransoletek. Sami oceńcie czy Wam się podobają. Jedno jest pewne – prawdziwe krywulki to dzieło z Podkarpacia.

 

 

 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE