Mielerz, znany dawniej także jako limierz lub milerz, był przez stulecia podstawowym narzędziem produkcji węgla drzewnego – surowca niezbędnego nie tylko w metalurgii, ale i w przemyśle szklarskim, chemii, a nawet domowym użytku. Jego nazwa wywodzi się od średniowysokoniemieckiego słowa mīler i choć dziś dla większości pozostaje terminem niemal archaicznym, niegdyś oznaczał konkretną konstrukcję – oraz ciężką, niebezpieczną pracę.
Jak zbudować mielerz? Rzemiosło krok po kroku
Proces rozpoczynał się od odpowiedniego przygotowania miejsca. Najlepiej, gdy grunt był gliniasty z domieszką żwiru i piasku – stabilny, ale umożliwiający kontrolę nad przepływem powietrza. W centrum kopulastego stosu drewna stawiano „duszę” – słup, wokół którego układano promieniście drewno jednego gatunku i zbliżonej grubości. Każde polano nachylano w stronę środka pod kątem około 70 stopni, starannie dopasowując je, by ograniczyć dostęp powietrza.Wierzchnią warstwę – tak zwaną „oponę” – tworzyły gałęzie, darń, mech lub liście paproci, przysypane następnie warstwą ziemi lub gliny o grubości około 30 centymetrów. Po usunięciu „duszy” ogień wprowadzano do wnętrza mielerza. Praca przy takim wypale wymagała nie tylko wprawy, ale i nieustannej czujności. Węglarz – zwany też budnikiem – musiał kontrolować proces wypalania przez kilka dni lub nawet tygodni, dniem i nocą, regulując dostęp powietrza poprzez przebijanie lub zasypywanie otworów w „oponie”.
Węgiel dla przemysłu, armii i domowej spiżarni
Produkowany w ten sposób węgiel drzewny był surowcem strategicznym. W epoce wpływów rzymskich oraz w czasach nowożytnych jego rola wzrosła gwałtownie wraz z rozwojem hutnictwa i metalurgii. Hut szkła, wytwarzających potaż i wymagających intensywnego opalania pieców, nie lokalizowano przypadkiem – musiały powstawać w pobliżu bukowych lasów.Węgiel był też nieodzowny w domostwach: służył do oczyszczania wody, odwaniania zepsutego mięsa, poprawiania jakości alkoholu, a w carskiej Rosji był powszechnym paliwem do samowarów. Wersja lipowa tego surowca dzięki szczególnym właściwościom była ceniona również przy produkcji prochu strzelniczego.
Twardy, miękki, błękitny
Dobrzy węglarze rozróżniali węgiel twardy pochodzący z dębu, buka, grabu i jesionu oraz miękki, wypalany z brzozy, olszy, osiki czy drzew iglastych. Najlepszy miał barwę błękitnoczarną i połysk, łatwo się łamał, a przy uderzeniu „dzwonił”. Palił się czystym, niebieskawym płomieniem, bez dymu i trzeszczenia.Jakość węgla była w dużej mierze efektem cierpliwego, powolnego procesu wypalania. Drewno suche zwęglało się szybciej, ale tylko staranny nadzór gwarantował uzyskanie odpowiedniej masy i właściwości końcowego produktu.
Zawód bez szacunku?
Węglarze – zwani również węgielnikami – dzielili los z innymi zapomnianymi dziś profesjami: smolnikami i dziegciarzami. Mimo że dostarczali niezbędnych surowców, ich praca nie cieszyła się społecznym uznaniem. Przez swój wygląd, zapach i życie w odosobnieniu często stawali się obiektem pogardy. Wspominano ich jako ludzi brudnych, śmierdzących dymem, a jednak to oni przez wieki zasilali ogniwa przemysłu i gospodarstw domowych.
Komentarze (0)