Wiadomo, że niedźwiedź zginął od strzału. Ale czy był to strzał "pierwszej strzelby PRL-u" premiera Piotra Jaroszewicza, dla którego ustrzelenie niedźwiedzia było marzeniem? Na ten temat krążą różne plotki.
Wprawdzie muzealna dokumentacja wskazuje Jaroszewicza jako pogromcę tego ponad dwumetrowego i ok. 300 kg niedźwiedzia, to jednak strzelających było dwóch. Który strzał był celny?
W rubryce zatytułowanej Zebrał, zawartej w karcie katalogu naukowego muzealiów przyrodniczych, zapisano wyraźnie: Piotr Jaroszewicz. Eksponat, spreparowany przez specjalistów z Wyższej Szkoły Rolniczej w Lublinie, oznaczył Władysław Pepera.
Może to Cię zainteresuje: Jeszcze dymią retorty w Bieszczadach
Obecność tak imponującego trofeum w muzealnych zbiorach może zaskoczyć każdego, kto zna zwyczaje myśliwych. Wiadomym jest, że trofea zabiera się ze sobą, a w szczególności tak nietuzinkowe. Dlaczego więc niedźwiedź został wypchany (na żądanie premiera w pozycji stojącej), a potem oddany do zbiorów muzeum?
Tajemnicę ujawnił Władysław Pepera, niegdyś nadleśniczy ze Stuposian, przez wiele lat zaufany organizator prominenckich łowów:
Całą historię przeczytacie TUTAJ
To i inne ciekawe opowiadania, zagadki i sekrety znajdziecie w książce "Sekrety Bieszczadów"
Polecamy!
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.