reklama

Historia starej fotografii. Bieszczadzki "Baro-Bus"

Opublikowano:
Autor: | Zdjęcie: arch. Zbigniew Maj

Historia starej fotografii. Bieszczadzki "Baro-Bus" - Zdjęcie główne

Bieszczadzki Baro-Bus | foto arch. Zbigniew Maj

Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Bieszczadzkie ciekawostki Na zdjęciu z lat siedemdziesiątych podziwiać możemy praktyczny wynalazek z czasów słusznie minionych. I nie jest to obrazek ze złomowiska, nie jest to też porzucony w przydrożnych krzakach, nikomu już niepotrzebny wrak autobusu. Wręcz przeciwnie był to tzw. "Baro-Bus", czyli sklep-bar turystyczny na kołach, urządzony w autobusie marki "San".

Nie był to bar mobilny, bowiem urządzono go w zezłomowanym egzemplarzu, który przyciągnięto do Wetliny i ustawiono tuż przy cerkwisku, naprzeciw (po drugiej stronie szosy) nieistniejącego już, a kultowego niegdyś baru "Berdo".

Nazywano je barami, ponieważ obok produktów spożywczych (podobnie jak w zwykłym sklepiku), sprzedawano tam piwo lane. Czynne były oczywiście tylko w sezonie turystycznym, czyli w miesiącach letnich.

Egzemplarz, który widzimy na zdjęciu, postawiono pod starą, przedwojenną jeszcze czereśnią, posadzoną niegdyś tuż przy ogrodzeniu cmentarnym.

Po sezonie stał sobie ów wrak pusty przez kilka miesięcy, w tym samym miejscu, wzbudzając zaciekawienie miejscowej dzieciarni i nielicznych posezonowych turystów. Powtarzało się to przez kilka kolejnych lat, aż przestał pełnić swoją funkcję. Gdy to nastąpiło stracił drzwi i okna, stając się obiektem zainteresowania wędrownych turystów i okolicznych dzieciaków. 

Przez pewien czas pełnił tą samą funkcję co biały miś zakopiański. Turyści robili sobie przy nim, lub w nim zdjęcia do czasu, aż go stamtąd uprzątnięto. Najpierw odsunięto go od drogi, by nie szpecił krajobrazu, potem wywieziono, prawdopodobnie już na złom.

Miałem w młodości okazję zakosztować podróżowania takim pojazdem, będącym jeszcze wtedy na wyposażeniu komunikacji miejskiej w Sanoku. Do dzisiaj pamiętam potworny hałas silnika wewnątrz pojazdu i dławiący zapach spalin, co dla młodzieńca cierpiącego na chorobę lokomocyjną było niemiłym przeżyciem. 

Na szczęście jeszcze w latach siedemdziesiątych zastąpiono je znacznie nowocześniejszymi autosanami.

Różne "wynalazki" pojawiały się wówczas na bieszczadzkich drogach i w miejscach o dużym natężeniu ruchu turystycznego, aby ułatwić im życie lub napełnić kieszenie ludziom przedsiębiorczym. Jedne się przyjęły, inne wspominamy dzisiaj z uśmiechem. Warto jednak zachowywać je w pamięci dla młodych pokoleń.

Polecamy: "Bieszczadzka Odyseja. Wspomnienia moich rodziców" - Zbigniew Maj 

reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy