Trwający przez trzy dni Festiwal „ZEW się budzi” dobiegł końca. Impreza, która wywołała wśród wielu niesamowite emocje, obfitowała w dużą ilość koncertów, zarówno miejscowych zespołów, jak i tych znanych w całej Polsce i poza granicami kraju. Na scenie pojawił się między innymi Maciej Maleńczuk, Farben Lehre czy Kult. Jednak, jak sądzi część uczestników wydarzenia, kulminacyjnym, a zarazem najważniejszym momentem był koncert legendarnej grupy KSU. Eugeniusz „Siczka” Olejarczyk wraz z kolegami zagrał podczas drugiego dnia festiwalu i pomimo deszczowej aury pogodowej przyciągnął pod scenę rzesze fanów.
Jesteśmy tu przede wszystkim dla Siczki. Usłyszenie na żywo utworów tej grupy jest dla nas niesamowitym przeżyciem. Muzyka KSU towarzyszy nam od bardzo dawna, dlatego też staramy się uczestniczyć często w ich koncertach i co najważniejsze, zawsze wywołuje to w nas ogromne emocje
- powiedziało nam małżeństwo spod Lublina.
Zapytana przez nas grupa młodych osób podkreśliła, że każda piosenka KSU ma w sobie tak zwane „to coś”, a teksty i muzyka stworzone są w taki sposób, że potrafią zachęcić do słuchania osoby, które z takim gatunkiem nie mają nic wspólnego.
Na szczególne wyróżnienie zasługują między innymi takie utwory, jak „Za mgłą” oraz „Moje Bieszczady” uznawane nieformalnie za hymn Bieszczadów. Jak mogliśmy zauważyć, wszyscy znali tekst i bawili się świetnie
- dodali.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.