W świecie biegów górskich nie brakuje dziś wydarzeń na najwyższym poziomie, ale tylko nieliczne mają charakter kultowy. Bieg Rzeźnika – odbywający się od lat w Bieszczadach – to jeden z nich. Przez wielu uznawany za synonim górskich zawodów w Polsce, Rzeźnik nie tylko przetrwał próbę czasu, ale również stale się zmienia. Jak podkreśla Mirosław Bieniecki, prezes Fundacji Bieg Rzeźnika, istotą sukcesu wydarzenia jest jego umiejętna ewolucja – bez rewolucji, ale z wyczuciem i otwartością na potrzeby uczestników. „Przede wszystkim chcemy pokazać, że to dalej bardzo ważna, jeżeli nie najważniejsza impreza na rynku biegów górskich. Jest to symbol biegów górskich w Polsce i tak naprawdę synonim dla wielu” – zaznacza Mirosław Bieniecki w rozmowie z Ewą Paciorek na kanale Fundacji Biegu Rzeźnika.
Nie rewolucja, a dostosowanie
Bieg Rzeźnika od lat nie jest już wyłącznie biegiem na ponad 80 kilometrów, rozgrywanym w parach – choć to właśnie on był przez lata jego flagową wizytówką. Dziś to rozbudowany festiwal biegowy, który ma odpowiadać na zróżnicowane potrzeby biegaczy. „To nie jest tak, że w tym roku zrobimy jakąś rewolucję. Raczej pracujemy w zakresie ewolucji, dodając dodatkowe dystanse, po to, żeby wyjść naprzeciw tym, którzy nie są jeszcze gotowi na Rzeźnika. Nie każdy potrafi przebiec 84 kilometry, niektórzy wolą 10, a nawet 5 kilometrów” – tłumaczy prezes Fundacji.
Fot. Fundacja Bieg Rzeźnika (materiał organizatora)
W efekcie, na tegorocznym festiwalu zaplanowanym w dniach 18-21 czerwca, dostępnych będzie wiele dystansów biegowych oraz dystanse marszowe. To nie tylko rozbudowanie oferty, ale też sygnał dla początkujących i tych, którzy chcą dzielić górskie przeżycia z bliskimi. „Chcemy, żeby ludzie mogli przyjechać z rodzinami, przyjaciółmi. Żeby mogli zachęcić do biegania tych, którzy nigdy by się nie wybrali na samego Rzeźnika, ale pobiegną piątkę w górach” – dodaje Mirosław Bieniecki.
Zmieniający się rynek, trudne Bieszczady
Dostosowanie się do rynku nie jest proste. Jak zauważa Mirosław Bieniecki, dziś biegacze mają ogromny wybór: „To jest trochę tak, że jak był tylko Bieg Rzeźnika, to się biegało Bieg Rzeźnika. A w tej chwili biegów górskich jest setka, dystansów jest ponad trzysta”. Do tego dochodzą kwestie logistyczne. Bieszczady – choć malownicze i legendarne – są daleko niemal dla wszystkich. „Bez względu na to, czy jest się z Rzeszowa, Poznania czy Szczecina – Bieszczady są daleko. To jest pewien problem” – przyznaje.
Trasy na stałe i marsze bez presji
W ostatnich latach Fundacja Biegu Rzeźnika zdecydowała się na wyznaczenie tras festiwalowych na stałe, co pozwala korzystać z nich przez cały rok. „Właściwie możemy pojechać i zrobić Bieg Rzeźnika jutro czy pojutrze, bo trasy mamy wyznaczone. To fajna koncepcja – każdy w każdej chwili może pojechać w Bieszczady i przebiec sobie Bieg Rzeźnika” – podkreśla Mirosław Bieniecki.Innowacją są także marsze towarzyszące biegom – rozgrywane często na tych samych trasach, ale bez pomiaru czasu. „To wyjście do specyficznej grupy ludzi – tych, którzy nie chcą się ścigać, ale chcą przeżyć coś wyjątkowego. Bez adrenaliny współzawodnictwa” – mówi organizator. Co ciekawe, według obserwacji Fundacji, „jedna trzecia maszerujących wyprzedza jedną trzecią biegaczy”. To nie o tempo tu chodzi, ale o inną jakość doświadczenia.
Instytucja, nie tylko bieg
Bieg Rzeźnika to dziś coś więcej niż sportowa impreza. To marka, instytucja i głos w debacie o rozwoju biegów górskich w Polsce. „To nie jest jeden z biegów. To bieg, który istnieje w świadomości ludzi. Jest bardzo rozpoznawalny. Reprezentujemy biegi górskie na wielu różnych forach: na forum ekonomicznym, na kongresach samorządowych, w różnych miejscach” – mówi Mirosław Bieniecki.
Fot. Fundacja Bieg Rzeźnika (materiał organizatora)
Na tle rosnącej liczby biegów górskich Rzeźnik nie unika konkurencji, ale stawia przede wszystkim na współpracę. Organizatorzy nie wchodzą sobie w terminy, a zamiast tego próbują wspólnie budować większy rynek: „Nie mamy się ze sobą kłócić o ten tort, który jest w biegach górskich, tylko mamy zrobić z tych 40 paru tysięcy ludzi 90 tysięcy. I to jest nasz główny cel”. Współpraca dotyczy między innymi Pieniny Ultra-Trail, Biegu w Lądku czy Festiwalu Biegowego.
Rozwój imprezy napotyka niekiedy także na ograniczenia niezwiązane bezpośrednio z organizacją zawodów. „Baza noclegowa w Cisnej jest taka, jaka jest. Kiedyś nie było mody na wyjazdy na Boże Ciało. Dziś jest, więc konkurencją są nie tylko inne biegi, ale też turyści zajmujący noclegi” – zauważa Mirosław Bieniecki.
W stronę człowieka
Prezes Fundacji Biegu Rzeźnika podkreśla, że wszelkie zmiany i inicjatywy – od nowych dystansów po wprowadzenie marszów – mają jeden nadrzędny cel: otworzyć góry na nowych uczestników. „Nie robimy tego po to, żeby sobie przerzucić zawodników z jednego miejsca na drugie. Celem jest wyjście naprzeciw tym, którzy zawsze chcieli, ale się bali. Którzy nie czuli się na siłach, bali się, że będą ostatni. A tutaj nie ma listy wynikowej – jest wspólna przygoda w górach”. Dla wielu uczestników to właśnie ta dostępność – fizyczna i psychiczna – będzie największą wartością Rzeźnika. Biegu, który przez lata zmieniał się, nie tracąc tego, co najważniejsze: ducha wspólnoty, szacunku dla gór i determinacji, by tworzyć wydarzenie z sensem.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.