reklama

Wojenna miłość w Bieszczadach. Czasy I wojny światowej

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Wojenna miłość w Bieszczadach. Czasy I wojny światowej - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Aktualności
reklama

Nad górami zahuczały złowieszczo działa. Błyskawice rozdarły szczyt Łopiennika. Walenty wcielony jako poborowy był jednym z kilkunastu tysięcy nieszczęśników wcielonych siłą do wojska.

Od kilkunastu dni pałał wielką miłością do dziewczyny, która pracowała w polowym szpitalu. Zakochali się w sobie od pierwszego  wejrzenia. Odział szykował się do szturmu. Żegnali się płacząc. Oboje wiedzieli jak kończą się ataki na pozycje wroga. Setki zabitych, tysiące konających i rannych.

Krótki sygnał poderwał żołnierzy do ataku. Po chwili świst szrapneli rozdarł powietrze. Natarcie załamało się. Żołnierze padali jak ścięte zboże. Ołowiane kulki zbierały krwawe żniwo.

Potężne uderzenie w pierś powaliło Walentego na ziemię. Świat  zawirował  i padł bez czucia. Gdy otworzył oczy wokół snuły się dymy. Wyglądały  jak dusze żołnierzy, które ulatują do nieba. Wokół leżały ciała towarzyszy. Jak przez mgłę widział twarz swojej ukochanej.

Pomimo strasznego bólu postanowił, że się nie podda. Doczołgał się do lasu, paliło go pragnienie, a rana krwawiła. W tym samym czasie do obozu wróciła garstka ocalonych. Stasia na próżno wypatrywała Walentego. Niestety nie wrócił. Łzy zalały jej oczy. Modliła się o cud i cud nastąpił.

Pole ataku pokryła gęsta mgła. Dziewczyna spakowała do podręcznej torby medykamenty i trochę żywności i ruszyła na poszukiwanie swego ukochanego.

Rana coraz mocniej krwawiła. Przed oczyma Walentego jak obrazy przesuwały się sceny z rodzinnego domu...Stasia w gęstej mgle szukała wśród poległych swojego Walentego. Pot i łzy zalewały jej oczy.

Gdy już straciła nadzieję z lasu dobiegły ją ciche jęki. Potykając się, biegła co sił. Tam leżał jej ukochany. Szybko opatrzyła mu ranę. W oddali usłyszała obce głosy. To obce patrole wyruszyły na przedpola. Jeśli mieli zginąć to razem. Śmierć powtórnie rozpostarła skrzydła nad nimi.

Mocno wtuleni w siebie czekali na koniec. Zostali dostrzeżeni, prosili o szybką śmierć. W powietrzu błysnęło ostrze bagnetu, padły strzały. O dziwo nie czuli bólu i żyli. Ruszyło kolejne natarcie. Pomoc przyszła w ostatniej sekundzie.

W polowym szpitalu Walenty doszedł do siebie. Oboje odznaczono orderami za męstwo na Polu Chwały. Ślub odbył się wiosną. Przez długie lata żyli długo i szczęśliwie.

Z bieszczadzkim pozdrowieniem Jędruś Ciupaga

reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama