reklama

Wilcze opowieści cz. 6. Oświadczyny

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Wilcze opowieści cz. 6. Oświadczyny - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Aktualności
reklama

W sypialni nie było nikogo, no prawie nikogo. Na rogu kaflowego pieca kominkowego siedział ciemny ptak i skrzecząco mówił do niej - dooobhra baba, dooobhra baba... Rozpoznała w nim gadającego szpaka leśniczego. 

- Co ty nie poooowiesz - odpowiedziała przedrzeźniając go.

I po śniadaniu

Usłyszała jakieś hałasy w korytarzu i za chwilę do sypialni weszło trzech gentlemanów. Pierwszy, honorowo wkroczył wilk Odys trzymając w zębach wiklinowy koszyk ze świeżo upieczonymi bułeczkami drożdżowymi. Za nim wszedł pies o wyglądzie niedźwiedzia - Ramzes z dodatkami do owych bułeczek. Tuż za nimi wychynął Piotr z parującą kawą z przystawkami na wielkiej tacy. Wszyscy trzej trzymali w zębach po małym bukieciku zasuszonych polnych kwiatów.

- O pani - zaczął Piotr - witamy Cię w zakątku zapomnianym przez Boga. Witamy Cię w naszej leśniczówce. Podano do stołu królowo naszych serc…

Leśniczy usadowił się w łóżku obok pięknej pani i zaczęli spożywać uroczyste śniadanie. Jako gentleman podał jej pyszną bułeczkę ze wspaniałym dżemem z dzikiej róży. Sięgnął po następną dla siebie i jego dłoń napotkała wielki wilczy łeb wylizujący ze smakiem resztki z przyniesionego przez siebie koszyka. Złapał za koszyk Ramzesa - tam też było pusto.

- O zdrajcy, o głodomory, o wiecznie nienapasione pasibrzuchy, mówiłem wam że mamy gościa i nie musimy walczyć o jedzenie.

Zerknął na swoją tacę. Kawa został nietknięta. Spojrzał na swojego kochanego wilka i z wyrzutem wyszeptał - jak mogliście zeżreć wszystkie kwiaty.

Odys fuknął po swojemu i wskazał głową na wymykającego się cichaczem Ramzesa.

- Ok - przytaknął Piotr - na ciebie też pora. Zamknij drzwi jak będziesz wychodził.

Barbara krztusząc się ze śmiechu przytuliła się do Piotra, który patrząc na ciepły kominek pokazał palcem ciekawskiemu szpakowi aby się odwrócił ...

Posiadłość "Bonanza"

Kilka dni potem leśniczy odpalił swojego gazika, założył śniegowe łańcuchy na opony i cała czwórka, a raczej szóstka - bo koń Bucefałek i osiołek Jędruś też dołączyli do nich, ruszyła w kierunku znanym tylko mieszkańcom leśniczówki. 

Wysłużony już samochód mozolnie piął się w górę stoku po niewidocznej pod śniegiem kamiennej drodze. Ze szczytu było widać zabudowania w wielkiej dolinie i aleję drzew prowadzącą do owej posiadłości. Dojechali do bramy, gdzie wielkie kloce drewna tworzyły napis "BONANZA".

- Basiu, to moje królestwo. Kupiłem to wiele lat temu. Kilkadziesiąt hektarów łąk, lasów, kilka potoków. Zrobiłem tamę tworząc małe jezioro/staw. W lecie jest tu mnóstwo ptaków i zwierząt. Ta "chatka drwala”, którą tu widzisz to moja odskocznia. 

Odys, Ramzes i dwa "mustangi" poczuli się znowu wolni. Popędzili w kierunku paśnika, gdzie zawsze było coś ciekawego do zjedzenia czy choćby i sól do polizania. 

Czy Barbara powie TAK?

Pędząc wzniecali tumany śnieżnego pyłu, w którym zimowe słońce zapalało tęczowe kolory. Ogólna atmosfera szczęśliwości udzieliła się i Barbarze. Tuż przed wejściem do chaty z drewnianych bali, Piotr zatrzymał gestem swojego kochanego gościa i klęcząc w zaspie pośrodku swoich psio-wilków, wyciągnął w jego kierunku najpiękniejszy pierścionek z brylantem pytając: 

- Basiu, czy zechcesz być gospodynią "chaty drwala" i uczynić mnie i te dwa nędzne kudłacze najszczęśliwszymi na świecie. Czy zostaniesz moją żoną?

-Ja… ja Piotrze po takich oświadczynach już nie marzę o niczym innym. To dzięki wam żyję. Ja ... .

Dalszy jej wywód przerwał radosny atak psio-wilczych jęzorów, rżenie Bucefałka i ryki Jędrusia oraz gorące wargi Piotra.

Barbara bardzo niechętnie wróciła na krakowską uczelnię. Nawet się nie spodziewała, że wróci w Bieszczady szybciej niż zaplanowała.

Niepokojące wieści

Czarne chmury zawisły nad jej leśnikiem. Brawurowa akcja wyprowadzenia wilczej watahy z obławy, przez Odysa i Ramzesa przyniosły nieoczekiwany skutek. Ktoś tam wysoko u góry zażądał zwolnienia dyscyplinarnego dla opiekuna dwóch psio-wilczych przyjaciół. Jego szef - nadleśniczy - powiedział wprost:

- jeśli cie nie zwolnię, mam się podać do dymisji. Piotrze wymyśl coś, proszę ... .

Przygnębiony Piotr zadzwonił do Barbary. Ta wysłuchawszy jego problemu, powiedziała krótko - nic nie rób, będziemy za dwa dni. Pogłaskaj "chłopaków" ode mnie. 

24 godziny później krakowscy studenci ruszyli do akcji. Towarzyszyła im telewizja, radio i prasa. Rej wodziła skromna dziewczyna zakochana w bieszczadzkim leśniku. Czy koś jest w stanie pokonać broniącą swoich i czyichś racji zakochaną kobietę?

O tym dowiecie się w następnej części...

reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
reklama
reklama