W sypialni nie było nikogo, no prawie nikogo. Na rogu kaflowego pieca kominkowego siedział ciemny ptak i skrzecząco mówił do niej – dooobhra baba, dooobhra baba… Rozpoznała w nim gadającego szpaka leśniczego.
Zobacz: Wilcze opowieści cz. 5
– Co ty nie poooowiesz – odpowiedziała przedrzeźniając go.
I po śniadaniu
Usłyszała jakieś hałasy w korytarzu i za chwilę do sypialni weszło trzech gentlemanów. Pierwszy, honorowo wkroczył wilk Odys trzymając w zębach wiklinowy koszyk ze świeżo upieczonymi bułeczkami drożdżowymi. Za nim wszedł pies o wyglądzie niedźwiedzia – Ramzes z dodatkami do owych bułeczek. Tuż za nimi wychynął Piotr z parującą kawą z przystawkami na wielkiej tacy. Wszyscy trzej trzymali w zębach po małym bukieciku zasuszonych polnych kwiatów.
– O pani – zaczął Piotr – witamy Cię w zakątku zapomnianym przez Boga. Witamy Cię w naszej leśniczówce. Podano do stołu królowo naszych serc…
Leśniczy usadowił się w łóżku obok pięknej pani i zaczęli spożywać uroczyste śniadanie. Jako gentleman podał jej pyszną bułeczkę ze wspaniałym dżemem z dzikiej róży. Sięgnął po następną dla siebie i jego dłoń napotkała wielki wilczy łeb wylizujący ze smakiem resztki z przyniesionego przez siebie koszyka. Złapał za koszyk Ramzesa – tam też było pusto.
– O zdrajcy, o głodomory, o wiecznie nienapasione pasibrzuchy, mówiłem wam że mamy gościa i nie musimy walczyć o jedzenie.
Zerknął na swoją tacę. Kawa został nietknięta. Spojrzał na swojego kochanego wilka i z wyrzutem wyszeptał – jak mogliście zeżreć wszystkie kwiaty.
Odys fuknął po swojemu i wskazał głową na wymykającego się cichaczem Ramzesa.
– Ok – przytaknął Piotr – na ciebie też pora. Zamknij drzwi jak będziesz wychodził.
Barbara krztusząc się ze śmiechu przytuliła się do Piotra, który patrząc na ciepły kominek pokazał palcem ciekawskiemu szpakowi aby się odwrócił …
Posiadłość „Bonanza”
Kilka dni potem leśniczy odpalił swojego gazika, założył śniegowe łańcuchy na opony i cała czwórka, a raczej szóstka – bo koń Bucefałek i osiołek Jędruś też dołączyli do nich, ruszyła w kierunku znanym tylko mieszkańcom leśniczówki.
Wysłużony już samochód mozolnie piął się w górę stoku po niewidocznej pod śniegiem kamiennej drodze. Ze szczytu było widać zabudowania w wielkiej dolinie i aleję drzew prowadzącą do owej posiadłości. Dojechali do bramy, gdzie wielkie kloce drewna tworzyły napis „BONANZA”.
– Basiu, to moje królestwo. Kupiłem to wiele lat temu. Kilkadziesiąt hektarów łąk, lasów, kilka potoków. Zrobiłem tamę tworząc małe jezioro/staw. W lecie jest tu mnóstwo ptaków i zwierząt. Ta „chatka drwala”, którą tu widzisz to moja odskocznia.
Odys, Ramzes i dwa „mustangi” poczuli się znowu wolni. Popędzili w kierunku paśnika, gdzie zawsze było coś ciekawego do zjedzenia czy choćby i sól do polizania.
Czy Barbara powie TAK?
Pędząc wzniecali tumany śnieżnego pyłu, w którym zimowe słońce zapalało tęczowe kolory. Ogólna atmosfera szczęśliwości udzieliła się i Barbarze. Tuż przed wejściem do chaty z drewnianych bali, Piotr zatrzymał gestem swojego kochanego gościa i klęcząc w zaspie pośrodku swoich psio-wilków, wyciągnął w jego kierunku najpiękniejszy pierścionek z brylantem pytając:
– Basiu, czy zechcesz być gospodynią „chaty drwala” i uczynić mnie i te dwa nędzne kudłacze najszczęśliwszymi na świecie. Czy zostaniesz moją żoną?
–Ja… ja Piotrze po takich oświadczynach już nie marzę o niczym innym. To dzięki wam żyję. Ja … .
Dalszy jej wywód przerwał radosny atak psio-wilczych jęzorów, rżenie Bucefałka i ryki Jędrusia oraz gorące wargi Piotra.
Barbara bardzo niechętnie wróciła na krakowską uczelnię. Nawet się nie spodziewała, że wróci w Bieszczady szybciej niż zaplanowała.
Niepokojące wieści
Czarne chmury zawisły nad jej leśnikiem. Brawurowa akcja wyprowadzenia wilczej watahy z obławy, przez Odysa i Ramzesa przyniosły nieoczekiwany skutek. Ktoś tam wysoko u góry zażądał zwolnienia dyscyplinarnego dla opiekuna dwóch psio-wilczych przyjaciół. Jego szef – nadleśniczy – powiedział wprost:
– jeśli cie nie zwolnię, mam się podać do dymisji. Piotrze wymyśl coś, proszę … .
Przygnębiony Piotr zadzwonił do Barbary. Ta wysłuchawszy jego problemu, powiedziała krótko – nic nie rób, będziemy za dwa dni. Pogłaskaj „chłopaków” ode mnie.
24 godziny później krakowscy studenci ruszyli do akcji. Towarzyszyła im telewizja, radio i prasa. Rej wodziła skromna dziewczyna zakochana w bieszczadzkim leśniku. Czy koś jest w stanie pokonać broniącą swoich i czyichś racji zakochaną kobietę?
O tym dowiecie się w następnej części…
Autor: Wiesław Makuch