reklama

Wilcze opowieści cz. 16. "Ten" więzień w Arłamowie

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Wilcze opowieści cz. 16. "Ten" więzień w Arłamowie - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Aktualności
reklama

-Wszyscy latają koło matki i córki, a akuszerce nie ma kto nawet nalać czegoś mocniejszego, ech życie.

-Pani Miętusowa - wyszeptał wzruszony Krzysztof - gdyby nie pani…wolę nie myśleć.

Świeżo upieczony ojciec stuknął się kieliszkami dereniówką przyniesioną przez Barbarę. Po godzinie pomógł wsiąść bardzo wesołej kobiecie do sań i odwiózł ją do domu. 

Mała Zosia

Odys i Ramzes podeszli na sztywnych nogach i powąchali wrzeszczące zawiniątko. Dotknęli zimnymi nosami małych rączek i jednocześnie delikatnie liznęli różowe policzki. Mała Zosia jak pod wpływem czarodziejskiej różdżki, przestała płakać. Dwa psio-wilcze olbrzymy pokazały wszystkim, że biorą ją pod swoją opiekę. Gdy wszedł Staś z nieodłącznym gadającym szpakiem na ramieniu i poważnym głosikiem oświadczył -będzies moją zoną - wszyscy wybuchnęli śmiechem.

Niespeszony chłopiec dał dyskretny znak Odysowi, że pora wyjść na ganek. Ramzes z tyłu obserwował jak mały Staś zadarł głowę do góry i osłaniając usta dłońmi zawył głośno jak mały wilczek. Za chwilę do chóru dołączył Odys i w świat poszła wilczo-ludzka pieśń o nowych narodzinach w bieszczadzkiej dolinie. 

Wilcze uszy pochwyciły ten głosik i w świat poleciała wiadomość która wkrótce dotarła do leśniczego Piotra zamkniętego w podbieszczadzkim obozie dla internowanych…

Zakochany Odys

Odys czuł jakiś dziwny zniewalający zapach w powietrzu. Znał go, ale nigdy nie było mu dane poznać jego źródła. Któregoś wieczoru wymknął się z leśniczówki i popędził w jego kierunku. To było silniejsze od niego - zew natury.

Na skraju lasu stała młoda wadera. Wilcza panna szukała kawalera/męża i padło na potężnego udomowionego wilka. 

Nie była samicą Alfa, ale jej ojciec wódz wilków, zaakceptował jej wybór. Z ukrycia obserwował zaloty tej pięknej pary, a gdy po kilku dniach doszło do "konsumpcji", dyskretnie odwrócił się i rozpłynął w leśnej głuszy. 

Nastał maj 1982. Do bieszczadzkiego ośrodka dla internowanych został przywieziony "Pierwszy" czyli najważniejszy więzień. Leśniczy Piotr zauważył, że nie był on pilnowany przez zwykłych strażników. Właśnie otrzymał wilczą wiadomość. Wiedział już, że Marysia urodziła córeczkę, że jego podwładny Krzysztof jest w innym mundurze, że wszyscy czują się dobrze i że jego synek - dwuletni Staś znalazł swoją przyszłą żonę. 

Ostatniej wiadomości nie mógł zrozumieć, ale i tak był szczęśliwy. Na wieczornym spacerze posłał przez braci wilków wiadomość, że Wielki Elektryk jest więziony w tym samym obozie.

Przywódca robotniczego zrywu odstawił na stolik kielich dobrego szampana, dostępnego dla niego w wielkiej lodówce. Stanął w oknie i jego serce zmroziło wilcze wycie. Nie było to zwykłe wilcze wycie. Widział przez okno jak wszyscy spacerujący internowani stanęli bez ruchu, zafascynowani człowiekiem w zielonym mundurze, który wył jak wilk w kierunku ledwo widocznej linii lasu. Musiał poznać tego człowieka.

Arłamów. Internowany więzień

Na drugi dzień doszło do spotkania w apartamencie. Wypytywał leśnika o powód internowania. Gdy dowiedział się, że za to że uratował od zamarznięcia jednego z przywódców Solidarności, zapytał o nazwisko uratowanego. Już teraz rozumiał. Leśniczy uratował przywódcę nowohuckich strajków.

Dwa miesiące później leśniczy Piotr opuścił ośrodek dla internowanych w podbieszczadzkim Arłamowie. Z ostatnich pięter internowani patrzyli jak urzeczeni na piękną scenę powitania ich współtowarzysza za bramą osadzenia. Ze starego gazika wysiadła piękna kobieta o pszenicznych włosach z małym chłopcem. Za chwilę dwie bestie - potężny wilk i pies-niedźwiedź stanęły po jego bokach. Z bramy wyszedł ich współtowarzysz w zielonym mundurze leśnika i rozkładając ręce przytulił wszystkich do swojej piersi.

Za chwilę Piotr odwrócił się i trzymając swoją lewą dłoń na sercu, uniósł prawą do góry pokazując dwa rozłożone palce w kształcie litery "V". Z setek gardeł internowanych rozległa się "pieśń legionów". Jeszcze Polska nie umarła…

Leśnik stanął w rozkroku, ułożył dłonie wokół ust i ... spojrzał w dół na swojego synka. Ten już był gotowy. Po zakończeniu pieśni legionów poleciały w las wieści od mieszkańców bieszczadzkiej doliny. Wilki przekazały ją dalej. Jak się okazało, wilcze wieści odczytało wielu szlachetnych ludzi. Dało to początek, zarodek, zalążek czegoś co owocowało po kilku latach. 

Wolność!

Piotr po wyjściu na wolność spotykał się z niesamowitymi oznakami sympatii i przyjaźni ze strony osób, które uważał za wrogów. Wrócił do pracy. Co prawda musiał meldować się codziennie na posterunku milicji, ale znajomy komendant przymykał na to oko.

Tata Odys

Któregoś ciepłego czerwcowego wieczoru podbiegł do niego bardzo podniecony Odys, chcąc aby poszedł za nim. Na leśnej polanie stała młoda wilczyca w otoczeniu swoich szczeniąt. Była bardzo niespokojna, choć widziała Piotra już kilka razy wcześniej. Trzy małe wilczki podeszły do jej nabrzmiałych mlekiem sutków. Jeden, największy z nich podbiegł niezdarnie do swojego ojca-Odysa.

Ten wziął go delikatnie w zęby i położył przed swoim ludzkim przyjacielem. Leśniczy ze zdumieniem odkrył, że maluch wygląda identycznie jak Odys, kiedy go znalazł przerażonego pod mokrym świerkiem. Był to jego syn. Szczeniak uniósł głowę, szczeknął jak pies i na sztywnych nogach podszedł do opuszczonej przyjaźnie dłoni człowieka. Obwąchał ją i widząc, że jego wielki ojciec Odys liże ową dłoń, uczynił to samo. Pokoleniowa wilczo-ludzka przyjaźń została zawarta.

Ciąg dalszy nastąpi.

reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
reklama
reklama