12 sierpnia Słońce zajdzie około godziny 20. Około godziny 22 będzie już tzw. „noc astronomiczna”.
Wschód księżyca wypada wtedy w okolicach północy, ale na szczęście jest to już „stary księżyc”, czyli w czwartej kwadrze – w miarę mały rogalik, który na początku nie będzie przeszkadzał w wyłapywaniu spadających gwiazd. Daje nam to kilka godzin na komfortowe obserwacje.
Teorii kilka słów
Zanim udamy się w plener, warto zapoznać się z podstawowymi informacjami na temat tego, co będziemy oglądać, czyli porcją teorii. „Leci meteoryt” lub „leci meteor” – na pewno niejeden z nas słyszał lub sam krzyknął któreś z tych haseł.
Jedno jest zawsze poprawne, ale drugie tylko przy dużej dozie szczęścia. Upraszczając można powiedzieć, że w naszym Układzie Słonecznym krążą między innymi okruchy skalne i cząstki pyłu – są to tak zwane meteoroidy. Jeśli na drodze takiej cząstki znajdzie się Ziemia, to podczas wnikania w atmosferę meteoroid wywoła zjawisko świetlne, które potocznie nazywamy spadającą gwiazdą, a „fachowo” jest to meteor.
Został jeszcze meteoryt. Sprawa jest prosta: gdy "to coś", co wywołało zjawisko świetlne na niebie nie spłonęło całkowicie w atmosferze i spadło na powierzchnię Ziemi to jest to właśnie meteotyt. Czyli w maksymalnym skrócie: oglądamy na niebie meteory, a znajdujemy na Ziemi meteoryty.
Spadające gwiazdy można podzielić na dwie grupy:
1. meteory sporadyczne - te, które pojawiają się nieregularnie i w nieprzewidywalnych miejscach na niebie. Powiązać ich pochodzenie można ze zderzeniami asteroid, w wyniku których powstają cząstki materii wypełniające przestrzeń międzyplanetarną.
2. roje meteorów – te powiązane są z pozostałościami komet, które okrążając Słońce tracą część swojej masy w postaci pyłu i mniejszych lub większych cząstek. Krążą one wokół Słońca i czasem napotykają na swojej drodze Ziemię.
Przy okazji roju meteorów możemy spotkać słowo radiant. Jest to niewielki obszar nieba, z którego wydaje się, że wylatują meteory (ale to tylko złudzenie wynikające z perspektywy).
Nazwy rojów pochodzą od nazwy gwiazdozbioru, w którym znajduje się radiant. Znanych jest kilkadziesiąt rojów meteorów, z czego około 10 może być ciekawych dla osób niezwiązanych w żaden sposób z astronomią. Ciekawych z tego powodu, że zaobserwować można około 50 – 100 meteorów na godzinę. Może nie jest to oszałamiająca liczba, ale jeśli wybierzemy się np. na perseidy z grupą przyjaciół, to wrażenia na pewno będą niezapomniane.
Co zabrać, czym obserwować
Na pewno nie potrzebujemy żadnego specjalistycznego sprzętu. Najlepiej sprawdzą się nasze oczy. Chyba że mówimy o dodatkowych akcesoriach – leżak, kocyk, materac, termos z herbatą czy innym trunkiem, który lubimy .
Najważniejsze kryterium, które powinno spełniać nasze wyposażenie na polowanie na spadające gwiazdy, to nasza wygoda. Jeśli posiadamy aparat z możliwością naświetlania klatek z czasem co najmniej kilku sekund i jasnym, szerokokątnym obiektywem, też warto spróbować się pobawić – przy odrobinie szczęścia można zrobić fajne zdjęcie.
Gdzie się wybrać na obserwacje?
Jak najdalej od źródeł światła. Im ciemniej, tym więcej meteorów będziemy mogli zaobserwować. Jeśli macie w zasięgu np. Park Ciemnego Nieba, to jesteście szczęściarzami . Gdzie najlepiej patrzeć? Tu niespodzianka – nie w tzw. radiant! To jest tylko pozorny punkt, z którego meteory wylatują. Zobaczycie go na załączonej grafice.
Widzimy na niej niebo nad Cisną w dniu 12.08.2020 około godziny 23:00. Radiant Perseidów znajduje się troszkę poniżej środka grafiki czyli około 35 stopni nad horyzontem.
Jeśli mamy kocyk lub leżak to patrzymy, leżąc wygodnie, w okolice zenitu. Na pewno niejeden Perseid rozjaśni nam niebo. Czasem zdarzy się wybitnie jasny meteor, taki który rozjaśni całe niebo – takie zjawisko nazywamy bolidem. Ekstremalny przykład z ostatnich lat - w Czelabińsku. Ale to już temat do samodzielnego wyszukania.