reklama

Historia starej fotografii. Tworylne

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Historia starej fotografii. Tworylne - Zdjęcie główne

Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Bieszczadzkie dzieje
reklama

Tworylne – jedna z najstarszych wiosek bieszczadzkich, lokowana w pięknej dolinie rozciągającej się wzdłuż Sanu, pomiędzy grzbietem Otrytu po prawej (wschodniej) jego stronie, a masywem Połoniny Smereckiej po stronie przeciwnej.

Od tej strony, bezpośrednio nad wioską góruje długie ramię, które Smerek wysuwa w kierunku północnym, z takimi szczytami, jak – Krysowa, Siwarna, Bukowina i Żołobina.

Historia osady Tworylne

Pierwsza o niej wzmianka pochodzi z lat pięćdziesiątych piętnastego wieku i należy do najstarszych osad powyżej Rajskiego, do których należą jeszcze Żurawin i Ternowa, wioski jeszcze od niej starsze. 

reklama

Odcinek górnego Sanu, aż do granic z najwyżej położoną wioską Ternowa, należącą wtedy do Ziemi Przemyskiej, był w owym stuleciu własnością jednej rodziny. Toteż pierwotnie wioski Rajskie i Żurawin graniczyły ze sobą, zanim na obszarze pierwszej z wymienionych lokowano Tworylne.

Od początku było Tworylne wioską pastersko-rolniczą, a ludność pierwotnie tu osadzoną nazywano powszechnie Wołochami. 

Wołosi byli grupami ludności niejednorodnej etnicznie, w której spory odsetek stanowili już wtedy Rusini. Przybywały owe grupy na teren Polski wzdłuż Karpat, głównie z Siedmiogrodu, Mołdawii i Wołoszczyzny. Posługiwali się Wołosi zarówno językiem romańskim, o czym świadczy wiele zachowanych do dzisiaj nazw bieszczadzkich, jak i rusińskim. Wioski przez nich zamieszkane natomiast lokowano na tzw. prawie wołoskim, dostosowanym do typu prowadzonej przez nich gospodarki.

reklama

Tyle tytułem wprowadzenia. Przejdźmy do zdjęcia. Natknąłem się na nie w albumie pt. „Zapomniane Bieszczady” wydanym przez krośnieński Ruthenus, autorstwa Pawła Kusala.

Niepozorna fotografia  

To niewielkie zdjęcie ginęło niemal wśród wielu innych, dokumentujących jakąś uroczystość wiejską z lat 40. XX w. Na innych ujrzeć można było też Niemców w mundurach wojskowych. Na drugim planie natomiast solidny budynek, niepodobny do ówczesnej zabudowy wiejskiej tego terenu. Jego lokalizacja natomiast wyklucza istnienie w tym miejscu zabudowań dworskich. 

Chociaż nikt wcześniej nie zwrócił uwagi na to niepozorne zdjęcie, od razu przykuło moją uwagę. Umiejscowienie jego nie pozostawia moim zdaniem najmniejszej wątpliwości, że jest to posterunek niemieckiej strażnicy granicznej.

reklama

Do dzisiaj istnieje w tym miejscu wysoka podmurówka z betonowymi schodami i betonowo-ceglanym podpiwniczeniem. Od strony wiejskiej drogi, z widoczną na zdjęciu alejką wiodły do niej również betonowe schodki, zachowane do dzisiaj.

Widoczny na zdjęciu obiekt był drewniany, z czterema kominami i przynajmniej jedną lukarną w dachu. Otoczony był solidnym płotem. Trudno powiedzieć, co się z nim stało, nie zachowały się żadne informacje na ten temat. Prawdopodobnie spłonął po 1945 roku. W jakich okolicznościach to się stało i czyim było dziełem, nie wiadomo. Mój Tata, podróżujący tą doliną już w 1953 roku, spotkał w tym miejscu już tylko podmurówkę i piwnice.

Znał natomiast doskonale ten budynek mój dziadek, ojciec mojej Mamy, który był furmanem zarówno w okresie międzywojennym, jak i w czasie wojny. Podróżując własną furmanką, wykonując usługi na zlecenie sióstr szarytek z Rajskiego, widywał nie tylko ten posterunek, ale również bliźniaczo podobny, który istniał w sąsiedniej wiosce Studenne. Znałem go zatem z opisów dziadka, jednak nie sądziłem, że kiedykolwiek ujrzę go na zdjęciu. Toteż można sobie jedynie wyobrazić moją radość, gdy zdjęcie to ujrzałem we wspomnianym wyżej albumie.

Zamieściłem to zdjęcie razem z krótkim opisem w swojej książce, opisującej bieszczadzkie przygody moich rodziców.

Dzisiejsze Tworylne

Nie istnieje już wioska Tworylne, zniknęła cała jej zabudowa razem z uwiecznionym tu posterunkiem. Dzisiaj jest to unikalne wręcz uroczysko, miejsce, gdzie z największą przyjemnością udaję się tam by się wyciszyć, poobcować z naturą. Zawsze odwiedzam znane mi od młodości miejsca, oddalone od ścieżki turystycznej, gdzie zachowały się liczne ślady dawnej wioski. Wsłuchując się w szum wiatru, odgłosy łąki, świergot ptaków, puszczam wodze wyobraźni. Przenoszę się w niej do czasów, gdy mieszkali tutaj ludzie. Z zachowanej do dzisiaj w formie ruiny dzwonnicy rozlegały się dźwięki cerkiewnych dzwonów, a po drodze wiejskiej, piękną alejką jeździły wozy drabiniaste, ciągnięte przez niewielkie koniki lub woły.

Zawsze w takich miejscach pamiętam o ich historii. O ludziach którzy tutaj żyli i ogromnej tragedii którą przeżyli, gdy musieli przymusowo opuścić swoją małą ojczyznę. Oglądając telewizyjne relacje z Ukrainy, potrafię sobie je lepiej wyobrazić, gdy widzę ludzi opuszczających swoje domostwa z tym co da się ocalić i co ma dla nich wielką wartość. Ludzi, którzy próbują ocalić swoje ukochane zwierzaki, chłopca pchającego po dziurawej drodze krzesełko komputerowe, a na nim swój sprzęt, zapewne ulubione gry.

Bojkowie mieszkający w Tworylnem byli znacznie biedniejsi, nie posiadali takich przedmiotów, ale też starali się ocalić to, co dla nich miało wielką wartość. 

Pamiętam „skarb” z piwnicy w Jaworzcu, gdzie ukryto metalowe narzędzia oraz podobny znaleziony na dawnym polu uprawnym w Wetlinie, gdzie jakaś rodzina zakopała naczynia domowe, takie jak metalowe i gliniane garnki i miski.

Nie sądziłem, że dożyję jeszcze chwili, gdy zobaczę na żywo niemal to samo, co spotkało mieszkańców wielu bieszczadzkich wiosek. Jest jednak jedna różnica, w 1946 i 47 roku, nie spadały obok nich rakiety.

Autor: Zbigniew Maj

Zdjęcie ze zbiorów Pawła Kusala

reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama